Oceń stronę
Zagłosuj
Liczba odpowiedzi: 140
Wyszukaj
My
Kuba Julita Agata Mirek Zbigniew Danuta igor Wiesław Jerzy Kazimierz Tadeusz Iwona Bogdan Antoni Kasia Anita Kamil Jakub Piotr Paweł Konrad Mateusz Florian Helmut Weronika Kacper Basia Janina Karol JAN jarek Marian Marek Stanisław Iza Iga daniel Przemek Bernadetka Józef adam Paulina Krzysztof stefan Beata Aneta Ewelina Ilona Anna Maria Agnieszka Magda Asia Dominika Hubert Kinga Tomek Wojciech Gabrysia Kaja Jacek Monika Czesław Sandra Zuzia Lena Patrycja Karolina Ola Mariusz Michał Justyna ala Marcin Tomasz Artur Bogumiła Ania Wiktor Łukasz robert Dariusz Darek Rafał Bartek Andrzej Wojtek Witold Iwo Kajetan Martyna Dawid Krzysiek Henryk Ryszard Julia alex Daria Grzegorz socha
Statystyka

Online: 1
Goście: 1
Użytkownicy: 0


Wtorek, 2024-03-19, 05:40  
MainRegistrationLogin
Księgozbiór to miejsce, w którym polecamy najciekawsze nowości wydawnicze. Będziemy przeprowadzać wywiady z autorami i oferować książki w najbardziej korzystnej dla czytelników cenie. Warto czytać i kupować z nami.




Książka w sprzedaży od 17 września. Tymczasem przeczytaj fragment powieści


(...)

      Dość nieoczekiwana wrażliwość u kogoś takiego, jak pan – z szyderczym uśmiechem powiedział Sosnkowski.

Singer wstał i podszedł do zakratowanego okna. Patrzył przez chwilę na krążące wokół budki strażniczej kawki. Ręce miał z tyłu pleców. Dłoń zaciskała się spazmatycznie na nadgarstku.

      Wiem, co chce pan powiedzieć – rzekł przez zaciśnięte zęby. – Mógłbym po prostu przeczytać pański akt oskarżenia. To by pewnie wystarczyło za odpowiedź na tak postawioną sugestię. Mamy wojnę domową. Najgorszą z możliwych...

      To nie wojna domowa – przerwał mu Sosnkowski. – My, Polacy walczymy przeciwko najeźdźcy ze wschodu. Przeciwko azjatyckiej dziczy, która wlewa się do Europy.

      Nie jestem azjatycką dziczą – wszedł mu w słowo Singer – przed wojną byłem nauczycielem gimnazjalnym w Warszawie. Z paroletnią przerwą, kiedy to sanacyjna kontra wsadziła mnie za rzekome szpiegostwo do więzienia.

      Nie szpiegowaliście?

      Nie.

      Ale teraz jakoś jesteście pułkownikiem UB z sowieckiego nadania?
Twarz Singera pobladła jeszcze bardziej.

      Pańscy koledzy, którzy mnie bili podczas przesłuchań, też tak mówili mówił chrapliwie, przerywając, jakby nie mógł złapać tchu. Nie mieli oporów moralnych. Byłem dla nich tylko czerwonym Żydem. Nikim... jakoś nikomu nie przyszło do głowy, że wtedy, kopiąc mnie na przesłuchaniach po brzuchu, z lewicującego nauczyciela zrobili zdeklarowanego komunistę. Tacy jak pańscy koledzy nie męczą się myśląc perspektywicznie. Wystarczają im podkute buty na cudzej twarzy. Nie przychodzi im do głowy, że w gruncie rzeczy ich brutalność, obelżywość i prostackie poczucie wyższości, produkują nieprzejednanych wrogów. Ja wtedy zrozumiałem, że ten dziki prostak, który pluł mi w twarz i wyzywał od jewrejskich komuchów, należy do tejże azjatyckiej dziczy, o której był pan łaskaw wspomnieć, tyle że wierzy przy tym w swoją cywilizacyjną wyższość. Więc, jeśli teraz utrzymuje pan, że siekąc wyciorami na śmierć PPR-owskich działaczy politycznych i mordując milicjantów, staje pan po stronie dobra i reprezentuje pan cywilizację łacińską w tytanicznej walce z żydowsko-azjatycką satrapią, to zapewniam, że dla mnie dzicz i satrapia, to tamta sanacyjna Polska, w której Żydom rwało się brody, a Ukraińcom i Białorusinom zabierało cerkwie... To tylko walka o władzę i przywileje garstki degeneratów, którzy teraz nie wahają się używać haseł narodowych, byle tylko uchronić własne majątki przed parcelacją i móc dalej rozdzielać między krewnych posady rządowe... A pan, którego tamta władza odepchnęła, gdy tylko odważył się pan zadać pytanie, kto jest odpowiedzialny za zostawienie archiwum wywiadu w Forcie Legionów, nie powinien tak bezmyślnie zarzucać mi zdrady. To pański rząd w 1939 roku zdradził ten naród. Gdy ludzie pokroju kapitana Raginisa strzelali sobie w łeb, byle tylko nie poddać się Niemcom, generalicja, rząd, bankierzy i reszta tego zdegenerowanego bydła uciekała szosą zaleszczykowską... zostawiając nawet Niemcom akta z agenturą Dwójki. Wie pan, ilu ludzi zginęło, gdy Gestapo przeczytało te akta?

      Kilkuset – powiedział głucho Sosnkowski. Nie patrzył na Singera.

      Ścinali ich toporem. Także kobiety i starców. Wszystko dlatego, że kilku panów zbyt się spieszyło, by spakować srebra rodowe, więc zabrakło czasu, by móc spalić akta. Jest pan pewien, że dla takich kanalii warto zabijać i umierać?

Sosnkowski milczał przez chwilę.

      Zostawmy ten temat – powiedział wreszcie – zwłaszcza, że dla was też mam zabić. Kwestie ideologiczne zostawmy na boku. Proszę powiedzieć, kto ma umrzeć?

Singer podszedł do biurka i ciężko usiadł na rachitycznym krześle.

      Aaron Stallman – szepnął. – Mój... przyjaciel.

      Dlaczego chce go pan usunąć? – usta Sosnkowskiego leciutko drgnęły. – Przeszkadza w awansie?

      Nie – z trudem wykrztusił Singer – ma umrzeć, bo to nie jest on. To nie Aaron.

      A co, Stallman się tak bardzo zmienił?

      Aaron Stallman – dziwnie uroczystym głosem powiedział Singer – umarł w 1944 roku. Prawdopodobnie w sierpniu. Pan ma zabić to, co z niego zostało. Ciało, w którym żyje ktoś zupełnie inny.

(…)






Czy można napisać  powieść sensacyjną, jednocześnie poruszając się w obszarach zarezerwowanych dla literatury przez duże „L”, tak chętnie omawianych potem na przerażająco nudnych lekcjach języka polskiego?

Można. A nawet trzeba. O ile tylko chce się być czytanym, a nie omawianym.

Czytałem „Dybuka” Świerczka, z narastającym zdumieniem: autorowi udało się coś niemożliwego. Stworzył coś, co czyta się jednym tchem, bawiąc się cytatami i kliszami kulturowymi, śmiejąc się z subtelnych i koszarowych dowcipów, a jednocześnie wchodząc
w świat niewyobrażalnego koszmaru. Jakby ktoś oprowadzał nas po Piekle, dowcipkując
i zabawiając kalamburami, byle tylko uchronić od szaleństwa pełznącego z płonących dołów wypełnionych ciałami.

Oto mamy gromadkę dziwacznych postaci: Cygana szukającego zemsty za zamordowaną przez faszystów rodzinę; niemieckiego arystokratę, który przyjął judaizm, by odkupić winy narodu; Żyda próbującego zapamiętać kolejność ruchów przy przeżegnaniu się, gdyż planuje zostać...kapelanem i wreszcie oficera AK, który wykonywał wyroki na zdrajcach, a któremu UB proponuje wolność w zamian za usunięcie...no właśnie: kogo?

Bo Świerczek nie ułatwia zadania.

Wysyła całą tę czeredę na wyprawę do piekła powojennej Polski, dostrajając się do oszalałych czasów poprzez zakamuflowanie jej jako...cyrku. Każe im zabić, ale aż do końca nie wiadomo kogo naprawdę ścigają.

Bo poszukiwany przez nich człowiek jest kimś innym niż się wydaje. A może jest dwiema osobami? Albo jeszcze kimś innym?

Żeby już całkiem pogmatwać sprawę, na końcu książki są dołączone rysunki wykonane przez kogoś, kogo zabicie było celem wyprawy! W dodatku podarowane przez autentyczną postać – byłego więźnia Auschwitz.

Czy zatem ta dziwaczna opowieść była prawdą? Czy zabieg poprzecinania wartkiej akcji fragmentami pamiętnika, ewidentnie będącego kompilacją myśli dwóch postaci, które jednak najwyraźniej nie dostrzegają swojej odrębności, ma coś na celu? Jaka jest rzeczywista zagadka powieści? Dlaczego fikcja przeplata się z rzeczywistością i to taką, która boli aż do dzisiaj?

I dlaczego Świerczek wybrał formułę zanikającego śmiechu? Czemu dowcipkując wprowadza nas w tajnie narodowej traumy, jakby chciał nas uśpić, po to tylko, byśmy dali się doprowadzić do miejsc, o których chcielibyśmy zapomnieć. Cały czas znakomicie bawiąc się przy tym.

Pewnie na tym właśnie polega sztuka literatury do czytania, a nie do omawiania. Trzeba ją przeczytać. Jednym tchem. Po to, by potem nie móc uwolnić się od pytań.

Tyle, że nie tak nudnych, jak na lekcjach języka polskiego.

Recenzja: Emil Sonny-Borecki



Zobacz także, jak autor zapowiadał swoją poprzednią książkę "Bestia" w 2007 roku





Copyright swojska-polska.pl © 2024      kontakt@swojska-polska.pl